Zimowe wieczory bywają nudne, długie i depresyjne. Często przytłaczają koniecznością siedzenia w domu i tulenia się do grzejnika albo trwania w kokonie ciepłego kocyka i „przeglądania internetów”. Lubię szwędać się po sieci, ale na dłuższą metę potrzeba mi innych rozrywek.
I dlatego czytam! Mam dobrze zaopatrzoną domową biblioteczkę, a w kuchni zapas dobrych herbatek. Wszystkie warunki do spokojnego oddawania się lekturze są spełnione.
Jakiś czas temu przeczytałam „Białą Masajkę” Corinne Hofmann. Autorka opowiada czytelnikom historię swojego życia, która w wielkim skrócie przestawia się następująco.
Kobieta podczas pobytu w Afryce poznaje pewnego Masaja i postanawia dla niego rzucić wszystko. Zamyka dobrze prosperujący interes, opuszcza ojczystą Szwajcarię i rusza na inny kontynent, by odnaleźć ukochanego i spędzić z nim życie. No właśnie. Wszystko to, bo ONA chciała. Rodzina i przyjaciele próbowali ją chronić, ale na nic to się zdało. ONA chciała i się doczekała. Masaja znalazła, zaiskrzyło między nimi więc hura – happy end! Potem ślub – jeszcze lepiej. I proza życia. Nieustanne problemy finansowe, różnice kulturowe, językowe bariery, brak zrozumienia, wybuchy zazdrości… Sielanka się skończyła. Małżeństwo także. ONA przestała chcieć i wróciła do domu. Dobrze, że udało jej się wyrwać z miejsca, w którym czuła się coraz gorzej, ale w sumie wszystko co ją spotkało miała na własne życzenie. Jako osoba bystra, inteligentna i zaradna, powinna przewidzieć jak może się skończyć „afrykańsko-masajski sen” i nie ulegać sile, która pchała ją w ramiona Masaja. Zaryzykowała, a życie wszystko zweryfikowało. Smutne, ale prawdziwe.
Niech nikogo nie zniechęca moja refleksja nad losem bohaterki „Białej Masajki”. Książkę polecam. Warto ją przeczytać i wyrobić sobie własne zdanie. Historię Corinne Hofmann dobrze się czyta, a dodatkowym plusem są opisy masajskich zwyczajów i realiów życia w Afryce lat 80. XX w. A jeśli komuś słowo pisane szkodzi – zawsze może obejrzeć film o takim samym tytule.
Drugiej części książki – „Żegnaj Afryko. Dalsze losy Białej Masajki” jeszcze jej nie przeczytałam, ale pewnie niebawem też po nią sięgnę.