Pani Agnieszka wychowuje pięcioro dzieci w jednym małym pokoju w Rajczynie. Jej najstarszy syn ma 18 lat, najmłodszy – 2 latka. Dwóch synów uczy się w Wołowie, dwie córki dojeżdżają do szkoły w Jemielnie, a mały Michał jest z mamą w domu. Dzieci dobrze się uczą i nie sprawiają problemów wychowawczych. Uwielbiają sport.
Pani Agnieszka nigdy nie starała się o żaden większy lokal. Do napisania wniosku o przydzielenie mieszkania zmotywowała ją dopiero pani wójt Jolanta Krysowata-Zielnica. Pani Agnieszka usłyszała, że na pewno coś się znajdzie, że w jednym pokoju żyć się przecież nie da.
W sierpniu 2016 roku nazwisko pani Agnieszki pojawiło się na liście oczekujących na mieszkanie. Przez pół roku nie było żadnej odpowiedzi. Życie toczyło się swoim torem.
Ostatni czwartek stycznia 2017 roku rozpoczął się dla pani Agnieszki zupełnie normalnie. Pobudka o 6.30, przygotowanie śniadania, wyprawienie dziewczynek do szkoły i pomoc rodzicom przy pracach domowych. Nic nie wskazywało, że tego dnia stanie się coś wyjątkowego. A jednak…
O godzinie 7.40 do drzwi zapukał niezapowiedziany, poranny gość – pani wójt, która w pośpiechu prosiła o podpisanie dokumentu o rezygnacji z mieszkania przyznanego dzień wcześniej rodzinie pani Agnieszki przez komisję mienia. Że niby za małe, że znajdzie się coś lepszego i większego. Co zrobiła zaskoczona pani Agnieszka? Podpisała, nie zapoznając się szczegółowo z treścią dokumentu.
Żal i rozczarowanie pojawiły kilka dni później, gdy zorientowała się, że podczas porannej wizyty pani wójt podpisała się pod rezygnacją z dwupokojowego mieszkania z kuchnią i łazienką w pięknie wyremontowanym budynku po byłym ośrodku zdrowia, przy ulicy Piłsudskiego w Wińsku.
Pani wójt w ekspresowym tempie przyznała mieszkanie innej osobie. Jej argumenty z pozoru wydają się logiczne. Sześcioosobowa rodzina w dwóch pokojach? Trochę ciasno. Ta rodzina zasługuje na coś większego.
Po wysłuchaniu pani Agnieszki sprawa przedstawia się jednak zupełnie inaczej. Jej dwóch starszych synów uczy się w szkole z internatem i nie nocują na co dzień w domu. Jeden z nich jest już prawie pełnoletni. Jest zdolny i zamierza iść na studia.
Gdybyśmy zamieszkali w Wińsku, dziewczyny mogłyby chodzić do szkoły na miejscu, Michał poszedłby do przedszkola, a ja miałabym większe szanse na znalezienie pracy – mówi pani Agnieszka. Ilość pomieszczeń i metraż nie są dla niej najważniejsze. Zależy jej na spokojnej przyszłości dla siebie i dzieci.
- reklama -