W piątek (12 maja 2017) odbyło się długo wyczekiwanie spotkanie mieszkańców gminy Wińsko z inwestorem mającej powstać w Wińsku bioelektrowni. Oprócz mieszkańców i przedstawicieli inwestora na spotkanie przybyli Wójt Gminy Wińsko Jolanta Krysowata-Zielnica i (tak przynajmniej zapewniała pani wójt) „niewidzialni” organizatorzy tegoż spotkania – anonimowa PROpozycja Wińska.
Bioelektrownia od dawna jest kością niezgody między mieszkańcami gminy Wińsko, a od pewnego czasu również między zwolennikami i przeciwnikami pani wójt (takie komentarze można było usłyszeć w kuluarach), więc z zapełnieniem dużej sali w GOK-u ludźmi nie było problemu. Tym bardziej, że na zebraniu pojawiło się wielu pracowników Urzędu Gminy (niekoniecznie zamieszkujących gminę Wińsko) i spora część Chóru Harfa.
W trakcie spotkania nasłuchałam się do syta o projekcie wartym 350 milionów złotych. Z każdym słowem toczącej się dyskusji utwierdzałam się coraz bardziej w przekonaniu, że realizacja tej inwestycji jest obecnie tylko pobożnym życzeniem pewnych osób.
Inwestorzy nie mają jeszcze przyznanych środków na sfinansowanie inwestycji, nie mają kupionej działki, a zdążyli się już w jakiś sposób skonfliktować się z radą gminy i wysłać na jej adres przedsądowe pismo w sprawie unieważnienia uchwały, która wstrzymuje pani wójt uprawnienia do sprzedaży działki, na której ma stanąć bioelektrownia.
Podczas spotkania padło wiele pytań, głównie ze strony członków Stowarzyszenia „Zielona Gmina Wińsko”. Wszystkie bardzo dociekliwe. Dotyczyły emisji spalin, poboru wody z ujęcia w Węgrzcach, odpadów wytwarzanych przez elektrownię (popiół, żużel), transportu biomasy czy wysokości kominów. Odpowiedzi niestety nie były zadowalające. Bynajmniej mnie nie do końca zadowoliły.
Nie padła żadna satysfakcjonująca odpowiedź wykluczająca możliwość przekształcenia w dalekiej przyszłości bioelektrowni w inną inwestycję, a przecież każdy ma prawo zmienić profil swojej działalności, tym bardziej, że na swoim gruncie. Chodzi mi głównie o wszelkiego rodzaju spalarnie odpadów.
Nie dowiedziałam się kto od początku do końca będzie odpowiedzialny za działalność bioelektrowni, bo jak usłyszeliśmy w inwestycji uczestniczy wiele spółek i spółeczek. W tym całym zamieszaniu nie wiemy kto za co odpowiada. Co będzie w razie jakieś lokalnej katastrofy ekologicznej czy epidemiologicznej, lub chociażby w razie suszy w naszych kranach? Gdzie szukać winnego?
Ze strony inwestora padło wiele zapewnień bezpieczeństwa dla mieszkańców Wińska i korzyści finansowych dla gminy (choć nadal nie wiemy ile dokładnie wyniesie podatek od nieruchomości, który ma wpływać do kasy Urzędu Gminy). Była nawet mowa o zapewnieniu dotacji dla klubu sportowego lub stowarzyszenia.
Osobiście nie jestem ukontentowana tym spotkaniem. Nie rozwiało ono wielu moich wątpliwości. W całym przedsięwzięciu nadal widzę zdecydowanie więcej korzyści dla inwestora niż potencjalnego mieszkańca Wińska, żyjącego w najbliższym sąsiedztwie planowanej inwestycji. Padło wiele pytań i wiele zapewnień, ale gwarancji nie mamy wciąż żadnych.
- reklama -