Wójt Jolanta Krysowata-Zielnica próbowała trochę z zaskoczenia (sesja nadzwyczajna) przepchnąć wydanie 300 tys. zł na samochód strażacki dla OSP Smogorzów Wielki. Właściwie bez żadnych konsultacji. Nikt spośród znanych mi radnych i strażaków z innych jednostek o niczym nie wiedział.
Dwuzdaniowe uzasadnienie projektu uchwały i urok osobisty tym razem nie pomogły. Zabrakło kworum niezbędnego do uchwalenia pomysłu pani wójt. Co nagle, to po diable…
Z jednej strony szkoda straconej szansy na dofinansowanie zakupu auta. Z drugiej, rozumiem radnych, którzy poświęcając część swojej diety nie dotarli na komisje. Nie uczestnicząc w posiedzeniu wyrazili swoje zdanie na temat takiego sposobu załatwiania spraw. Gdyby przyjechali – zostaliby przegłosowani, czyli postąpiliby wbrew sobie i być może wbrew interesowi gminy.
Co innego mogli zrobić, jeśli nigdy wcześniej Rada nie pochyliła się poważnie nad ustaleniem jakichkolwiek priorytetów w zakresie ochrony przeciwpożarowej gminy?
Nasuwa się wiele pytań. Może zamiast jednego nowego samochodu za 300 tys. gminnych złotych lepiej kupić dwa w dobrym stanie po 150 tys. zł? Czy mieszkańcy nie byliby wtedy bezpieczniejsi? A nawet jeśli nowy, to jaki jest sens kupowania kolejnego drogiego auta strażackiego do miejscowości leżącej po sąsiedzku z Wińskiem? W Wińsku jest już przecież nowe auto, a gmina (jak stwierdziła w swoim oświadczeniu radna Barbara Żeliźniak) jest rozległa. Czy mieszkańcy gminy będą bezpieczniejsi jeśli dwa nowe samochody strażackie będą stacjonowały tak blisko siebie, czy też lepiej gdyby znajdowały się w bardziej odległych od siebie miejscowościach? Wątpliwości jest wiele i z pewnością jedna krótka sesja nadzwyczajna ich nie rozwieje.
Na posiedzeniu komisji pani wójt próbowała nieobecnych radnych obciążyć odpowiedzialnością nie tylko za utratę możliwości zakupu samochodu dla OSP Smogorzów, ale również za zmarnowanie szansy na pozyskanie samochodu przez inne dolnośląskie OSP, którym wniosek (?) z gminy Wińsko podobno zablokował możliwość ubiegania się o dofinansowanie. Wygląda to trochę na obciążanie kogoś winą za własne błędy. Kto złożył wniosek nie znając stanowiska Rady Gminy? Raczej nie radni! No cóż. Jak nie kijem go, to pałką.
W swoim oświadczeniu pani wójt stwierdziła, że 300 tys. zł, które miały stanowić wkład własny gminy w zakup samochodu pochodzą ze środków, które nie miały być przesunięte czy zabrane nikomu innemu, środków które stanowią tzw. górkę, zysk, coś co wypracowaliśmy in plus w 2016 roku.
Słuchając tego fragmentu oświadczenia można wręcz pomyśleć, że radni celowo chcieli dokuczyć strażakom. Leżą sobie pieniądze, wręcz „górka” pieniędzy. Taki nikomu nie potrzebny bonus z zeszłego roku, a wstrętni radni nie pozwalają go zabrać i wydać na to co pani wójt z kimś (z kim?) ustaliła lub wymyśliła.
Po chwili przychodzi jednak refleksja. Zaraz, zaraz. Przecież to nasze pieniądze! Nie jakieś tam bezpańskie, jak kartofle z pegeerowskiego pola za czasów PRL-u. Gmina wydając złotówkę na jeden cel automatycznie pomniejsza swoje możliwości finansowania innych. To nie jest jakaś tam górka, którą można bez zastanowienia wydać. Dając jednej jednostce straży pożarnej więcej – druga dostanie mniej, dając wszystkim jednostkom straży więcej – mniej dostaną szkoły, wydając wszystko na cele społeczne tj. szkoły, przedszkola, straże pożarne – mniej zostanie na inwestycje, które mogą przyciągnąć inwestorów, a bez inwestorów zawsze będziemy żebrać o pomoc i dofinansowanie wszystkiego.
W tym całym bałaganie trochę mi tyko szkoda strażaków ze Smogorzowa. Nie dlatego, że tym razem stracili szansę na nowe auto, ale dlatego, że ktoś dał im nadzieję nie mając kompetencji, by zakończyć sprawę po ich myśli. Każdy byłby w takim przypadku rozgoryczony. Od wielu lat jeżdżą starym gruchotem. Ani to przyjemne, ani tym bardziej bezpieczne.
Żałuję ich tylko trochę, bo sami są sobie winni. Żałuję ich tak jak żałuje się kogoś, kto chcąc pomóc swojemu dziecku dostać się do dobrej szkoły rozmawia na ten temat tylko i wyłącznie z woźnym. Cel szczytny, ale reszta…
Dogadywanie spraw przekraczających samodzielne kompetencje finansowe wójta po cichu w gabinecie, nie jest dobrą drogą. Od razu czuć w tym politykę, a polityka bardziej dzieli niż łączy. Niestety.
Strażacy! Wykonujecie kawał dobrej roboty i nikt tego nie neguje. Jeśli macie problemy, to rozmawiajcie o tym głośno z radnymi. Domagajcie się od nich interwencji i dyskusji na nurtujące Was tematy. To oni decydują o przeznaczeniu gminnych pieniędzy, nie wójt. Gdyby radni znali problem, sprawa zakupu samochodu mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej, a nawet jeśli mieliby inne plany, przynajmniej usłyszelibyście odmowę.
- reklama -