Tak tak, zostanę złodziejem i nie będę się bała iść po rozgrzeszenie. Jestem zmuszona kraść, bo inaczej zaśmierdnę. Kilkanaście dni temu miałam odwiedziny rodziny. Najmłodszy gość miał 2 miesiące. Zostawił mi małe niespodzianki w postaci zużytych pieluch. Umieściłam je w pojemniku na śmieci niesegregowane z utęsknieniem czekając na dobrze znaną nam firmę.
Pojawiają się raz w miesiącu. I dobrze! Śmieci powinniśmy segregować tak, by właściwie ich nie było. I muszę przyznać, że chyba za dobrze to robię. Na początku czerwca, w dniu wywozu śmieci, przed moją posesję wystawiłam pojemnik zapełniony do połowy. I to był mój pech! Moje nieszczęście! Pan dużym samochodem podjechał pod dom, zajrzał do środka, dziwnie się skrzywił i szybko odjechał. Zastanawiam się co go przeraziło? Zapach czy pusty do polowy kubeł? Po śmieciarce został tylko kurz, a ja zostałam ze zużytymi pieluchami. I co dalej? Jak żyć z takim spadkiem?
Może powinnam zapakować go do reklamówki, ale nie, ta idzie przecież do plastiku, a może zawieźć osobiście na wysypisko? Miesiąca z takim skarbem nie przeżyję. I wiecie co? Wymyśliłam! Zostanę złodziejem. Przed następnym odbiorem ukradnę śmieci sąsiadowi i będę miała wymagany, wymarzony, pełny pojemnik. Strzeżcie się sąsiedzi! Nie znacie dnia ani godziny, gdy wasze śmieci znikną. Tak na poważnie, to zastanawiam się kto ustalił taką durną zasadę? Ilu z nas ma podobny problem? Dlaczego płacąc co miesiąc, nie mogę liczyć na odbiór śmieci? Może jak zapłacę tylko za pół śmietnika, to wtedy zabiorą?
- reklama -