Dawno, dawno temu, tak gdzieś w ostatniej dekadzie zeszłego wieku, zadzwoniłem na pogotowie energetyczne. Chciałem zgłosić bardzo częste wyłączanie prądu w Krzelowie.
Męski Głos rzucił w moją stronę szorstkie: – Słucham? Rozmowa nie rozpoczęła się obiecująco, ale trudno. Jak już zadzwoniłem, to wyłożyłem Męskiemu Głosowi z drugiej strony słuchawki w jakiej sprawie dzwonię. Tłumaczyłem, że prawie codziennie jest na chwilę wyłączany prąd, że urządzenia elektroniczne się psują i że jeszcze bardziej się psują nerwy klientów energetyki, którzy w końcu płacą za ciągłą dostawę energii do ich domostw.
Męski Głos, im dłużej mnie słuchał, robił się coraz bardziej zniecierpliwiony. W końcu, chcąc zakończyć tę rozmowę, stwierdził: – Tu nie ma czego naprawiać! To ptaszki siadają na drutach energetycznych i wtedy dochodzi do zaników prądu u odbiorców.
Słysząc to nie wytrzymałem. Pianą, która zgromadziła mi się w okolicach ust pochlapałem słuchawkę i zażądałem od Męskiego Głosu, by wreszcie się przedstawił i przyjął zgłoszenie. Męski Głos nie pozostał mi dłużny. Anemiczną szorstkość zastąpiła intonacja wojownika przed decydującą walką.
Na kolejny raz zadane pytanie: – Z kim rozmawiam? Usłyszałem odpowiedź: – Z energetyką!
Gdy wprost poprosiłem o imię i nazwisko, Męski Głos odpowiedział, że się nie przedstawi, ale on za to będzie wiedział kto do niego dzwonił, bo mu się numer wyświetlił.
Odjęło mi mowę. Zostałem ustawiony do pionu przez Męski Głos bez imienia i nazwiska! Przez kilka kolejnych dni męczyła mnie ta rozmowa, nie pozwalając mi się skupić się na zawodowych czynnościach. Wyrwała mnie z tego stanu koleżanka z pracy, której przedstawiłem przebieg rozmowy. Dostała ataku śmiechu i nie potrafiła się uspokoić przez 20 minut. Na koniec dnia pracy stwierdziła, że Krzelów musi być super, że tylko u nas dopływem prądu sterują ptaszki. Taki dolnośląski Przystanek Alaska.
Ale wróćmy do teraźniejszości. Powyższą historią podzieliłem się dlatego, że od kilku lat ponownie w Krzelowie są problemy z energią. Obecne ptaszki są chyba trochę innego gatunku. Tamte wyłączały prąd kiedy im się zechciało. Te teraz są bardziej zdyscyplinowane i punktualne. Wyłączają nam dopływ energii zazwyczaj w porannych godzinach. Tak między siódmą a ósmą rano. Są tak punktualne, że można je wręcz podejrzewać o bliskie kontakty z ludźmi. A może to są ptaszki hodowlane? Też możliwe. Prawie dziesięć lat temu, przedstawiciel ugrupowania znanego w naszej gminie z wydawania zgód na inwestycje budzące, łagodnie rzecz ujmując, sprzeciw mieszkańców, „zafundował” mojej wsi dosyć spory ptasi karmnik. Czy to wina tych ptaszków? Pewny nie jestem, mogę się tylko domyślać. Wiem jednak, że takie udomowione ptaszyska lubią być wentylowane, a silniki turbin podczas uruchamiania pobierają dużo więcej energii niż w trakcie normalnej pracy.
Przejdę do sedna. Jeśli ktoś z czytających ten tekst wie jak wytłumaczyć dostawcy energii, że nasze domy to nie choinki bożonarodzeniowe i że wcale nie chcemy tego wyłączania, włączania oraz migotania – niech koniecznie to zrobi!
Ja, ze względu na traumę sprzed 20 lat, wolę się za to nie brać. Boję się, że znów w słuchawce usłyszę znany mi dobrze Męski Głos i jego zniecierpliwione: – Słucham? Nie wiem jakby się to mogło skończyć.