Jako mała dziewczynka chciałam być amazonką, politykiem, dziennikarką, piosenkarką i kotem. Chyba jeszcze nie dorosłam, bo póki co skaczę z kwiatka na kwiatek i w każdej z tych profesji próbuję się odnaleźć. Tym razem sprawdzam swoje umiejętności dziennikarskie, a nuż za kilka lat zajmę stanowisko wójta…
Czasami wydaje mi się, że internetowe emotki mają większy wpływ na wychowanie młodych ludzi niż ich rodzice.
Dlaczego o tym piszę? Jakiś czas temu pojechałam na nocny maraton horrorów. Jedno wydarzenie zdołało mi jednak zepsuć cały wieczór.
Przed seansem pod kinem zgromadziło się ok. 200 młodych ludzi, z tego samego gatunku co ja, w przedziale wiekowym 13-30 lat. Część zupełnie trzeźwa, część pijana. Wśród nich także przystojny, niebieskooki brunet, którego oczy przypominały kryształy wyciągnięte z dna oceanu. Ach…
Nagle (nie jestem mistrzem dramaturgii), jakieś 150 m ode mnie powstało dziwne koło zainteresowań. Pomyślałam: „Pewnie pijani się biją”. Ciekawość wzięła mnie pod pachę i zaprowadziła do zbiegowiska. Podskakując jak zając zobaczyłam, że uwagę tych wszystkich ludzi przykuwa nie KSW, ale starszy pan, który pewnie przewrócił się idąc chodnikiem. Byłam trochę daleko, więc stwierdziłam, że nie ma co się przepychać i zaczekam aż ktoś mu pomoże. Nikt z przyglądających się jednak nic nie robił. Po 30 sekundach stwierdziłam, że oni wszyscy są nienormalni. Jak złota strzała wbiłam się w tłum, sprawdziłam przytomność i podałam gościowi rękę. Nie przejmowałam się tym, że może mieć AIDS, ebolę, ptasią grypę czy cukrzycę (i śmierdzieć alkoholem – polecam poczytać). Krwi nie było. Stwierdziłam, że ważniejsze jest to, żeby mu pomóc.
Zdaniem naocznych świadków, w tym niebieskookiego przystojniaka, śmieszne było to, że w ogóle udzieliłam staruszkowi pomocy, a jeszcze śmieszniejsze, że poszłam z nim kawałek dalej, żeby sprawdzić czy nic mu nie jest, a przecież zaraz już seans!
Niebieskookiego widziałam tego wieczoru jeszcze kilkakrotnie, jednak jego oczy przypominały mi już tylko o zdarzeniu przed kinem.