Rozmowy w sprawie wyznaczenia terminu spotkania radnych z inwestorem mającej powstać pod Wińskiem bioelektrowni trwały od kilku miesięcy. Z wnioskiem o spotkanie wystąpiła na jednej z sesji radna Anna Górska. Całość sprawy prowadził ówczesny przewodniczący Maciej Kiałka. Zaproponowany przez radnych termin spotkania podczas grudniowej sesji podobno nie pasował inwestorowi. Wtedy przewodniczący poinformował pozostałych radnych, że dostaną odpowiedzi na nurtujące ich pytania dotyczące inwestycji, podczas sesji, która odbędzie się 27 stycznia 2017 roku.
Jeszcze w środę (25 stycznia) planowane na piątek spotkanie było jak najbardziej aktualne. Powstało nawet małe spięcie pomiędzy panią wójt Jolantą Krysowatą-Zielnicą a nowym przewodniczącym Michałem Gołębiem, co do wyboru sali, w której miałoby się odbyć.
Piątkowa, XXXVI sesja (27 stycznia) przebiegła szybko i sprawnie. Wszyscy czekaliśmy na godzinę 17.00. Pomimo oświadczenia pani wójt, że nie bierze odpowiedzialności za to spotkanie, nikt nawet nie podejrzewał, że coś może być nie tak.
Po ogłoszeniu przez przewodniczącego przerwy w obradach salę opuścili pani wójt i kilku radnych (w tym Maciej Kiałka). O godzinie 17.00 na salę widowiskową Gminnego Ośrodka Kultury przybyli radni gminy, radni powiatowi i mieszkańcy. Wszyscy czekali studenckie 15 minut. Potem kolejne 15 minut. Niestety, nie pojawił się nikt ze strony inwestora. Dlaczego?
Ktoś nas zrobił w bambuko! Pytanie kto?
Były przewodniczący Maciej Kiałka osobiście prowadził rozmowy z inwestorem. W grudniu 2016 roku potwierdził termin i godzinę spotkania. Czy przekazał ten temat nowemu przewodniczącemu? Czy posiadał informacje o odwołaniu spotkania przez inwestora? Czy pani wójt wiedziała, że spotkanie się nie odbędzie? Dlaczego wyszła przed zamknięciem obrad? A może inwestor sam zrezygnował i nie powiadomił o tym nikogo? A jeśli nie powiadomił to dlaczego?
Tak czy inaczej, wszystkim zgromadzonym pozostał ogromny niesmak po tym, jak zostali potraktowani.
- reklama -