Dokładnie dwie godziny trwała moja wizyta w Głębowicach na uroczystości otwarcia wyremontowanego zespołu poklasztornego. I choć Głębowice to miejscowość położona w naszej gminie, to byłam tam wcześniej tylko jeden jedyny raz i to bardzo krótko.
Prawie nie znając drogi, kierowana dobrymi słowami przypadkowo spotkanych mieszkańców, jechałam tam trochę z duszą na ramieniu. Nie znając nikogo z tamtego terenu zastanawiałam się co będę tam robić? Moja ciekawość była jednak mocniejsza, a decyzja o odwiedzinach nieodwracalna. Chciałam zobaczyć co dzieje w tej miejscowości i co może zorganizować ksiądz ze swoimi parafianami.
Wcześniej nie miałam okazji widzieć budynku byłego klasztoru. Nie miałam więc do czego porównać tego co zobaczyłam teraz. A jest na co patrzeć! Piękny, duży zabytek o który ktoś zadbał, nie dopuścił aby zniknął tak jak poznikało wiele innych ciekawych obiektów architektonicznych, które mieliśmy w naszej okolicy. Już chyba wtedy poczułam, że ta miejscowość i jej mieszkańcy muszą być szczególni.
Na przyklasztornym placu działo się wiele. Lokalni artyści, trochę historii na wystawie staroci, występy zespołów ludowych, rycerze ze Stobna i przede wszystkim miejscowe gospodynie, które zachwalały swoje wyroby – smalec z wiejskim chlebem, bigos, grillowane przysmaki i pyszne ciasta spowodowały, że niejeden gość nie liczył kalorii tego dnia. Aż żal było nie spróbować.
W pewnym momencie trafiłam do rycerzy ze Stobna i sama nie potrafię powiedzieć jak to się stało, że wzięłam udział w turnieju łuczniczym, przecież jechałam taka przestraszona i nieśmiała. A jednak młodzież z osady potrafiła przekonać mnie do podjęcia wyzwania.
Nigdy wcześniej nie miałam łuku w rękach i dlatego zdobyłam tylko 2 punkty. Największą wygraną tego turnieju było to, że poznałam kilkoro ciekawych ludzi z naszej gminy, którzy potrafią się nieźle bawić. Pozdrawiam ich serdecznie.
Znalazł też dla mnie chwilkę miejscowy proboszcz. Obiecał, że jak cale zamieszanie się skończy, to poświęci mi chwilkę na małą pogawędkę i lekcję historii o klasztorze.
Dwie godziny minęły błyskawicznie. Opuszczałam Głębowice z torbą upominków, które wylosowałam w loterii na rzecz parafii. Pokierowana przez miejscowego rolnika czułam się pewnie. Wiedziałam już, że bezproblemowo i szybko wrócę do domu. Na mojej twarzy gościł uśmiech, a w gdzieś w środku byłam pełna optymizmu.
Dlaczego? W trakcie tej krótkiej wycieczki stwierdziłam, że miejscowości w naszej gminie mogą być ciekawe, że warto je odwiedzać. Te dwie godziny w Głębowicach dały mi wiarę w mieszkańców gminy.
- reklama -